niedziela, 25 września 2011

Co mnie wkurza w polskich filmach?

Hejka ponownie.
Dzisiaj chciałbym poruszyć jedną, może dwie kwestie dotyczące tak produkcji, jak i dystrybucji filmów w Polsce.  Najpierw może jednak o tym drugim.
Na pewno słyszeliście o  takich filmach jak "Sex Story" czy o niedawno wypuszczonym "To tylko sex". Może już oglądaliście i może wiecie, że to kompletny syf, ale nie chodzi mi tu o treść, ale o tytuły, polskie tytuły. Pomimo, że w angielskiej, oryginalnej wersji słowo "sex" nie pojawia się, tak w polskim, ale nadal po angielsku tytule słowo to użyte jest. Oryginalny tytuł ("No Strings Attached") to mniej więcej "Niezwiązani", chyba, bo mistrzem angielskiego i tłumaczenia nie jestem. Sytuacja ma się podobnie z drugim tytułem ("Friends with Benefits"), który po polsku mniej więcej brzmi "Przyjaciele dla Korzyści", który tak na prawdę jest bardziej denny od tego, którym nas zaszczycili, ale z pewnością tłumaczów od tytułów stać na coś więcej. Ale nie! Najłatwiej nakarmić zboczonego Polaka seksualnym tytułem, zamiast wydawać kasę na kampanię reklamową. Bo ja tak to widzę. Reklamy filmowe, tak jak i growe, które w innych krajach są bardzo rozrośnięte w Polsce są niczym, bo praktycznie ich nie ma. Promocja filmu ogranicza się do kilkunastosekundowych spotów w telewizji. Dlaczego Polska taka jest? Nie chce mi się myśleć i pisać, ale to trochę smutne. Po raz kolejny mam powód zazdrościć Amerykanom. 
Koniec o tytułach. Druga sprawa. Druga sprawa dotyczy polskich, rodzimych filmów, "superprodukcji", filmów, które nie są kiczowatymi komediami romantycznymi, a wyprodukowane zostały w Polsce. Mowa tu głównie o "Weeekendzie" i "Sali Samobójców" oraz chyba o "Bitwie Warszawskiej: 1920", chyba, bo będę wiedział dopiero za pięć dni, w czwartek. Nie mowa tu o samych filmach, który w przypadku "Weekendu" był takim kiczem, że ja pierniki dżemem smaruję, ale o samiutki początek filmu. Czołówka można powiedzieć, a właściwie przedczołówka, w której pokazani są producenci i patroni filmu. Ich jest za dużo! Ja rozumiem, Polska, polski film, wielkie nadzieje. Patronatów ofert cała masa, ale po co? Mnie osobiście to denerwuje. Tego jest za dużo! Z wielkim hukiem wyprodukowany film... W normalnych (zachodnich) filmach tego nie ma. Tylko Polska... Jakieś instytuty, radia, telewizje, rząd, ministerstwo, a może nawet nie zauważyłem prezydenta... Ja tego nie chcę, bo to nie świadczy dobrze o filmie. Nie świadczy dobrze o Polsce. Nie świadczy dobrze o aktorach..
Baj Baj :p Do następnego posta




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz